
Moja Lunula, Moja Depresja

Foto od Ewa Milun-Walczak
Wczoraj był Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Dlaczego więc artykuł pojawia się dzisiaj, a nie wczoraj?
Bo wczoraj żyłam.
Czego nie mogłam o sobie powiedzieć przez dłuższy czas.
Pustka, brak sensu.
Czekanie na wieczór, żeby tylko położyć się spać.
Uśmiechy do dziecka, ze strachem, żeby tylko nie skończyła w przyszłości jak mamusia.
Kłótnie z mężem, który jest, wspiera ale też ma swoje granice, emocje i problemy.
Myśli…. różne. Takie których się boisz, wstydzisz, przez które potem płaczesz i to jest jedyna emocja, którą w sobie nosisz.
Lęk, strach i pustka.
Z dnia na dzień.
Nie ma przyszłości.
Nie ma przeszłości.
Jest tu i teraz. Pełne nicości.
Pierwszy raz o tym piszę i mówię. Bo znajomi się dziwią, że na imprezach nie pije, że unikam spotkań, że na wyjazdach idę spać o 19 z dzieckiem.
Czy się tego wstydzę? Już nie. Ale jestem po latach walki. Walki, którą na dzień dzisiejszy wygrywam. I żyję.
Pojawiły się emocje, pojawiły się pasję, wrócił szczery uśmiech na twarzy podczas zabawy z dzieckiem. Na zgliszczach związku staram się budować nowy, z tą samą osobą, która cierpliwie czeka i wspiera. Tym razem buduję ten związek na żywych emocjach, co nie jest takie proste.
Taka jest moja depresja. Wierna. Zawsze czekająca z boku, żeby wkroczyć do akcji. Moja towarzyszka.
Bądźmy dla siebie cierpliwi.
Bądźmy dla siebie.
Bądźmy…